Podchodziłam do tego filmu z wielkim entuzjazmem, znając twórczość The Lonely Island i Samberga. Czy jestem rozczarowana... Raczej nie. Spodziewałam się czegoś mocniejszego, ale mimo wszystko film jest naprawdę dobry. Ma kilka świetnych momentów, w których naprawdę szczerze się śmiałam, a w sumie przez cały film miałam lekki uśmiech na twarzy. Na pewno jest to lekki film, poprawiający nastrój, a piosenki wkręcają się w pamięć (Finest Girl <3). Pewnie będę wracała w naprawdę paskudne dni, na poprawę humoru i odmóżdżenie, no i z powodu ogromnego sentymentu do TLI i Samberga.