Oglądając go byłem pewny, że miał mniejszy budżet - muzyka, zdjęcia i montaż nie przypominają do końca takich za 18 milionów.
Muzyka moim zdaniem nie podbija scen, a nawet momentami je "bagatelizuje".
Zdjęcia - nie wiem, czy to kwestia mojego telewizora, ale wiele ujęć wydawało się zbyt przepalonych (zdecydowanie zbyt jasnych, poprzepalane biały plamy). Jest to oczywiście błąd operatora w ustawieniu kompozycji.
Montaż - momentami wydawało się, że wkradał się w niego pewien chaos, albo montazysta ratował się jak mógł, bo dostał średnio nakręcony materiał do obróbki.
Poza wymienionymi widać, że Sidney czuwał nad wszystkim.
Historia rewelacyjna, wbrew sugestiom uważam, że żadna scena nie była zbędna - każda wnosiła nowe informacje i rzucała nowe światło na sprawy.
Ostatnia scena moim zdaniem zbędna, poza tym - świetny dramat.