Nawet krótkie ujęcia pokazują jeden mały zaułek sprzed 45 lat. Poza tym film stara się rejestrować w małym kadrze wszystkie ważne zmiany społeczne, jakie zachodziły wtedy w USA. Ciągle mamy archaicznych włoskich mafiosów, którzy żyją tak, jakby ciągle były lata 30. Pojawiają się hippisi na harleyach. Czarnoskórzy Afroamerykanie starają się wykorzystać swoją szansę, jaką jest możliwość tworzenia muzyki, itd. Zaczyna się problem małżeństw mieszanych i jednocześnie schyłek rasizmu z czasów niewolnictwa. Zaskoczył mnie dobór ścieżki dźwiękowej. Późni the Beatles, soul... Przyjemnie się to wszystko ogląda.
Przecież napisałem, że to hippisi na harleyach. Pewni słuchali jakiejś muzyki i założę się, że wśród nich było wielu fanów Lynyrd Skynyrd.
"Przecież napisałem, że to hippisi na harleyach."
Dlatego właśnie zostałeś poprawiony. To nie hipisi.
Vermes, jeśli kojarzysz hipisów z Lynyrd Skynyrd, to po prostu zupełnie nie wiesz o czym mówisz.
O Lynyrd Skynyrd amerykańscy fani z Południa (celowo z dużej literry) wyrażają zdecydowany pogląd, że "They are southern. Not hippie".