Generalnie mi chodzi o to że Rambo wymordował wszystkich policjantów a nie ich obezwładniał.
I na końcu główny bohater stracił życie...
Ale rola Sylwka jak najbardziej pasuje do książkowego bohatera :)
Innymi słowy legendarny film, ale w dzisiejszym świecie mało kto o nim pamięta...
niestety, poza tym nie ma już tak dobrze zrobionych, klimatycznych filmów i małolaty nie maja punktu odniesienia
Jest tez alternatywne zakończenie ;)
gdzie Rambo ginie, ale według mnie bardzo słabe :P
/watch?v=GKsJLLaDA-k
ten film to duzo wiecej niz tylko kino akcji.przez sequele przylepiono mu latke bezmozgiej rabanki.moim zdaniem to jeden z najwybitniejszych filmow w historii kina.i bardziej jako dramat niz film akcji choc oczywiscie ma jego cechy.w kazdym razie monolog na koncu to poezja.powiedzial mi wiecej o wojnie niz miliony filmow wojennych typu szeregowiec ryan.
Oczywiście! Zgadzam się w 100%! Tekst o tym, ze prowadził maszyny za miliony, a teraz pracy nie ma... życiowy tekst dla tamtych czasów i Sylwek pięknie, realnie to zagrał!
Słusznie. To raczej kino problemu społecznego niż kino akcji. Warto zauważyć, że "syndrom Rambo" wszedł do słownika psychologii dla określenia traumy, przeżywanej przez weterana (były takie przypadki i w Polsce).
Oczywiście, kolejne sequele przyczyniły się do lekceważenia ("Rambo VIII w telewizji - patrzcie moi mili"), bo były już typowymi akcyjniakami. Ale "PIerwsza krew", kolejny gorzki film o amerykańskich złudzeniach (stworzony przez Kanadyjczyka) to zupełnie inna kategoria. Choć zapamiętano także sugestywne sceny przemocy (tonowanej), a "nóż Rambo" otoczono kultem w podstawówkach, jest to dzieło autorskie, wyjątkowe i bardzo gorzkie. Film kończący się gorzką porażką wszystkich bohaterów.
Tylko rola oficera prowadzącego Johna R. jest dla mnie dość toporona, wręcz komiksowa (nawet ta sylwetka wydaje się wycięta z innej planszy) i dość schematycznie zagrana (może i celowo?).
Odwiedzam po latach ale muszę się tu zgodzić, to powinien być film bez kontynuacji.l, kolejne części sprawiły, że ludzie nie traktują jedynki poważnie a jest to film godny tego, żeby uznać go za film wybitny z mega głębokim przesłaniem.
Dziękuję. Tak to wygląda w amerykańskiej kulturze, bo właścicielem praw autorskich jest z reguły producent, nie autor (ten, który film wypromował ma pierwszeństwo nad tym, który stworzył - dlatego często reżyserzy otwierają własne wytwórnie). Zazwyczaj sukces musi być wykorzystany, dopóki się sprzedaje, artystów zastępuje się coraz słabszymi rzemieślnikami (pół biedy, jeśli jest to Cameron). Ogólnie nazywam to zadojeniem krowy na śmierć. Gdyby "Zbrodnie i karę" napisano w Nowym Jorku, mielibyśmy już siedemnaście części, w ostatniej Raskolnikow wstąpiłby do Ligi Niezwykłych Dżentelmenów lub zmierzył z potworem Frankensteina.
Seria o Johnie Rambo to świetny przykład takiej strategii.
Rambo dla mnie jest przede wszystkim filmem o samotności,odrzuceniu,wyalienowaniu.Główny bohater nie miał nikogo.Wszystkich,których kochał,lub z którymi się przyjaźnił-stracił.Żył przeszłością,a Jego teraźniejszość była zżerana przez demony nostalgii.
Akcja jest tutaj tłem,aczkolwiek została ona obdarzona bardzo silnym akcentem,przez co wiele osób postrzega ten zacny film ,jako zwyczajny akcyjniak.Szkoda,bo jest to błędna ocena.
Masz tutaj rację, ale to też świadczy o wysokiej jakości filmu, bo rzadko który akcyjniak potrafi łączyć tak dobrze treść i formę!
Po prostu wykorzystał elementy kina akcji, nawet thrillera (Rambo w lesie staje się jakimś nieludzkim przeciwnikiem, przypomina wręcz Predatora!) do opowiedzenia historii z gruntu ludzkiej, tragicznej, jątrzącej. Bywały już podobne filmy w podobnym czasie (choćby kultowe "Noc żywych trupów" z 68, horror i oskarżenie społeczne), łączą je ambitni reżyserzy, twórcze podejście do elementów popkultury i kina autorskiego, brak normatywizmu w stosunku do gatunków.
Inna sprawa, że sceny akcji i "polowania" są tu świetnie prowadzone, dlatego "Pierwszą krew" ogląda się z satysfakcją, ale kończy z "moralnym niepokojem" ;)
Muzyka a właściwie osoba kompozytora, Jerry'ego Goldsmitha, to jedyna rzecz która bezpośrednio wiąże "RAMBO" z pierwszym ważnym projektem Goldsmitha, westernem "OSTATNI KOWBOJ" z Kirkiem Douglasem, który to fabularnie bardzo "Pierwszą krew" przypomina. Sam przeciw szystkim. Wielki film. A właściwie to oba.
https://www.youtube.com/watch?v=FUGTzfrpMJ4
Dzięki. Ostatniego kowboja pamiętam słabo, ale pamiętam, że mi się podobał, chociaż może nie aż tak jak Rambo. Ale ogólnie dobry był
chyba mój ulubiony film kina akcji, a na pewno lat 80-tych. Klasyk z dzieciństwa, którego od kilku lat oglądam raz w roku. Zawsze wywołuje te same emocje. Muzyka też jest niezła, końcową piosenkę słuchałem pare razy po obejrzeniu. W tym roku odkryłem pewien uniwersalizm przesłania, moment kiedy Rambo się rozkleja pod koniec filmu i pojawia się w nim tęsknota za "utraconym rajem", jakkolwiek to zabrzmi, bo dla kogo wojna, szczególnie kiedy przynosi takie traumy, może być rajem? Brzmi to jak sprzeczność. Niemniej Rambo na wojnie miał wszystko, a teraz jest nikim, nie może dostać roboty przy parkowaniu samochodów i nikt go nie szanuje. Odczytałem w tym historię młodości wielu ludzi i pewien zawód, rozczarowanie, które nas w życiu spotyka. To nie kwestia wojny, a zamiłowanie do tego "czegoś", do bycia "kimś', spełnienia pewnych marzeń. I nagle to znika, co łamie nasze serce, jak Rambo nie możemy odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dla różnych ludzi powód jest inny, ale historia podobna. Tak to odczytałem. Słowa piosenki końcowej doskonale odzwierciedlają to. Warto na to zwrócić uwagę.