Mam nadzieję, że nikt mnie tu nie "obrzuci" przysłowiowym błotem, bo każdy przecież ma prawo się wypowiedzieć, ale mi osobiście w ogóle się ten scenariusz nie podobał, film o niczym, niby facet chciał coś głębszego przekazać, a wyszło jedno wielkie gówno. I sory, ale ten Marber chyba jest do dnia dzisiejszego prawiczkiem, praktycznie w każdym jego scenariuszu jest mnóstwo seksu i wulgaryzmów związanych z seksem, czy on się w ten zaspokaja??? Nie jest sztuką pokazywać miłość za pomocą wulgaryzmów (i to takiego stopnia!) tylko tak, żeby ta ukazana w filmie miłość wzbudziła dreszcze w odbiorcy, nie obrzydzenie - jak w przypadku "Closer":/
Świetny żart.
Bo rzeczywiście seksu tam za grosz. Dużo się o nim mówi, ale odnaleźć go na ekranie to nie lada sztuka...
ps.
A Marber to geniusz. Potwierdził to późniejszymi "Notatkami o skandalu".