Jako fan książek i gier no i generalnie całego uniwersum, musze przyznać ze serce boli podczas oglądania tego odcinka. Po pierwsze, jakim k**wa cudem wiedźmini rzekomo ukrywający się w górach sprowadzili sobie kurtyzany na imprezę. Po drugie, co oni zrobili z Eskelem, w książkach przedstawiony jako spokojny, wbrew pozorom niegroźny facet, w serialu natomiast patrzy się na Ciri z nienawiścią jakby miał ja zamordować i ciało wrzucić do Wisły i to na dobrą sprawę z byle powodu. O infekującym leszym już nawet nie wspomnę. Co do samej Ciri to zamiast przestraszonej dziewczynki która straciła dom i rodzinę (co zreszta wydaje się być całkowicie naturalnym i najbardziej prawdopodobnym stanem rzeczy) zrobili nagle zuchwałą i pewną siebie księżniczkę, która od razu odnajduje się w towarzystwie wiedźminów.
Ja nie nie jestem jakimś fanem tych książek Sapkowskiego, to po drugim odcinku mam dość. Przecież to jest poziom pisania jakiejś głupiej noweli...
Czepianie się takich szczegółów to już chyba przesada w końcu nikt nie powiedział że to będzie wierne odwzorowanie książki, zresztą znając amerykańskie kino wiadomym było że wiele rzeczy nie będzie takie jak w książce...
Nie wiem, czy można to nazwać szczegółami, bo niektóre sprawiają, że postaciom brakuje głębi i sympatii ze strony widzów, co widoczne jest w przypadku Eskela, bo jego smierć raczej mało osób wprawiła w osłupienie czy tez odczucie relatywnie sporo negatywnych emocji (a to wg wypowiedzi showrunnerki miało być celem) biorąc pod uwagę fakt, że w sumie przez cały swój występ w serialu zachowywał się jak idiota. Natomiast przez resztę serial traci na wartości logicznej, tak jak przy wcześniej wspomnianych kurtyzanach w Kaer Morhen.